niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 1

  Liście, błoto czy trawa znajdujące się w jednym z lasów, doskonale wygłuszają dźwięki. Nawet krzyki. Mężczyzna znajdujący się pod siedzącą na nim dziewczyną, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego życie powoli dobiega końca. Widział jak jego oprawca, bierze zamach bronią, by zdać ostatni, śmiertelny cios z kolei ofiara, mocno zacisnęła powieki, mając cichą nadzieję, że znikąd nadejdzie ratunek. Tak się nie stało. Białowłosa, dziewczyna oziębłym wzrokiem wpatrywała się w ciało mężczyzny. Wstała z niego, po czym wyrzuciła swoją broń. Nigdy nie lubiła się nią posługiwać, wolała walkę wręcz lub wykorzystywać swoje unikalne umiejętności, jednak podczas tego starcia nie miała innego wyjścia. Przeciągnęła się, wydając z siebie westchnięcie, zupełnie jakby dopiero co wstała z łóżka, a nie pozbawiła nieznajomego życia, a jego rodzinę i dzieci - ojca. W jednym momencie, gwałtownie odwróciła się za siebie, spoglądając na jedno z otaczających ją drzew i wytężając wzrok w poszukiwaniu znajomej twarzy. Po chwili, jej oczy dostrzegły czerwone znaki, a na jej twarzy automatycznie pojawił się radosny uśmiech.
-Oi! Takeshi, obiecałeś, że to będzie ciekawa walka...Nudziłam się!- wrzasnęła, a jej radosny uśmiech w jednym momencie zniknął, ustępując miejsce emocjom takim jak rozdrażnienie i zawód. Z każdym słowem, jej głos robił się coraz spokojniejszy, widząc jak ciemnowłosy mężczyzna się do niej zbliża.
-To ty jesteś zbyt silna.- oznajmił spokojnie, głaszcząc ją dłonią po włosach, na których znajdowały się ślady krwi. Opuszkiem palca starł z jej policzka czerwoną ciecz.- Nie martw się, najlepsze zostawiłem na koniec. Naszym następnym celem jest Sasuke Uchiha.- dodał, czekając na reakcję Hikari, która słysząc jego słowa, rozszerzyła oczy z zaskoczenia. Widział, że stara się nadal zachować poważną postawę, jak na groźnego ninja przystało. Machnął delikatnie ręką, ta widząc ten znak, rozluźniła się i w jednym momencie zaczęła krzyczeć na cały las, zapominając o zasadach dobrego zachowania jakie wpajał jej Takeshi. Jego towarzyszka radośnie rzuciła się na niego, przytulając go po czym dała mu buziaka w policzek.
-Kiedy wyruszamy. Powiedz, że niedługo, wiesz że się nie zmęczyłam, nie muszę odpoczywać. Widzisz?- mówiła, odsuwając się od niego i napinając biceps, którego z resztą nie miała, chcąc udowodnić że jest w formie. Chłopak widząc to nie był w stanie powstrzymać cichego śmiechu.
-Jeszcze dzisiaj, lecz najpierw musimy wywabić naszą ofiarę z ukrycia.- powiedział z nieukrywanym zadowoleniem, wywołując tym samym zaciekawienie u Hikari. Powoli, spokojnym krokiem oddalili się z miejsca misjii, w dalszym ciągu dyskutując o ich kolejnym celu.
  Tymczasem w wiosce liścia, słońce budziło jej mieszkańców do życia, jednak na głównych ulicach już teraz panował gwar. Po ulicach przemieszczała się głównie starsza część wioski, w poszukiwaniu na straganach oraz w sklepach najpotrzebniejszych produktów. Do jednego z domów przez otwarte oko, docierał ptasi śpiew, który przyjemnie działał na zmysły a przez szyby przebijały się promienie słoneczne, które bezlitośnie wybudzały ze snu czarnowłosego mężczyznę. Na jego twarzy pojawiły się grymasy, na na czole pojawiły się związane z nimi, małe zmarszczki. Stawiał zdecydowany opór, względem powrotu do rzeczywistości. Zrezygnowany przewrócił się na bok, wydając jednocześnie z siebie przeciągłe ziewnięcie, jednak nie czując drugiej osoby obok siebie, zaskoczony otworzył oczy. Miejsce obok niego nie było już nawet ciepłe. Podniósł się do pozycji siedzącej, a jego wzrok podążył na zegar, znajdujący się na ścianie. Była 7:21. Skrzywił się. Nigdy nie należał do rannych ptaszków, jednak jednym zdecydowanym ruchem wstał z łóżka, następnie swoje kroki skierował do łazienki, która znajdowała się w pokoju naprzeciw, by wykonać podstawowe poranne czynności. Wychodząc z pomieszczenia do jego nozdrzy, dotarł przyjemny zapach, który równocześnie uświadomił go jak bardzo głodny był. Szybko przemierzył długi korytarz, który dzielił go od kuchni, w której z uśmiechem czekała na niego Sakura.
-Dzień dobry.- przywitała się wesoło, rozkładając talerze na stole, ten z kolei przyjrzał się jej dokładnie. Różowe włosy dziewczyny swobodnie opadały na jej ramiona, na które została nałożona, niedbale zapięta, biała koszula, która zaledwie sięgała do połowy jej ud. Na twarzy Sasuke pojawił się w uśmiech.
-Dzień dobry, Sakura.- powiedział podchodząc do niej po czym objął ją w pasie i złożył na jej ustach delikatny pocałunek, a dla zachowania kontrastu mocno przycisnął ją swoim ciałem do ściany, splątując tym samym ich dłonie. Ciszę przerwał melodyjny śmiech różowowłosej, która odchyliła głowę do tyłu. Nie musiała czekać długo by Uchiha uznał ten gest jako zaproszenie do dalszych czułości. W jednym momencie jego miękkie usta znalazły się na jej szyi, na której zaczął składać pocałunki.
-A może by tak najpierw śniadanie, mój drogi?- skomentowała, w dalszym ciągu śmiejąc się cicho po czym zdecydowanie odsunęła się od chłopaka, wracając tym samym w głąb kuchni, by za chwilę na ich talerzach wylądowały gorące naleśniki.
-Zamieszkanie z tobą, było jak na razie najlepszą decyzją mojego życia.-stwierdził po czym, zaczął jeść śniadanie, przygotowane przez dziewczynę.
-Rozumiem, że ci smakuje.- odpowiedziała, po czym przez dłuższą chwilę wpatrywała się w twarz ostatniego z Uchiha, nie mogąc uwierzyć w fakt, że ich relację są tak bliskie. Nie po tym co przeszli przez te wszystkie lata. Dobre i złe wspomnienia, mimowolnie zaczęły powracać. Wspólne misje w drużynie 7, wywoływały na jej twarzy delikatny uśmiech, jednak wspomnienie Sasuke, próbującego ją zabić, pozostawiało tylko niesmak. Nie raz w młodości wyobrażała sobie ich wspólną przyszłość, przymierzając nazwisko kolegi z drużyny do swojego imienia. W tym momencie, taki obrót wydarzeń jest jak najbardziej możliwy. Sakura Uchiha. Na samą tą myśl, ja jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Podczas posiłku, intensywnie rozmawiali ze sobą o najróżniejszych rzeczach, gdy w pewnym momencie, po całym domu rozległ się dźwięk, dzwonka do drzwi. Zaskoczeni tak wczesną wizytą, oboje udali się w stronę drzwi, by w progu zobaczyć Shikamaru, doradcę Naruto. Różowowłosa czuła na sobie wzrok Nary, jednak chłopak w jednym momencie odwrócił wzrok, a ta z kolei zdała sobie sprawę ze swoje kusego ubioru i stanęła za Sasuke, co chwilę wychylając głowę znad jego ramienia.
-Wiem, że to kłopotliwe być tutaj o tak wczesnej porze, jednak mamy dla was misję- oznajmił, drapiąc się w tył głowy. Uchiha nieznacznie kiwnął głową, widząc tutaj prawą rękę obecnego Hokage, zdawał sobie sprawę, że sytuacja musi być poważna. Czym prędzej pożegnał chłopaka, oraz bez słowa oboje zaczęli się przygotowywać do wyjścia. Ich synchronizacja była wręcz idealna, a ich znajomi nie raz twierdzili, że para, wręcz czyta sobie w myślach. Nie dziwne więc, że po chwili oboje stali już na tarasie, kierując się w stronę wyjścia, by ułatwić sobie drogę, wskoczyli na jeden z dachów, przez co przemieszczali się znacznie szybciej i w mgnieniu oka znaleźli się przed budynkiem władz Konohy. Spokojnie przemierzali korytarz prowadzący do gabinetu Hokage, a dźwięki ich kroków obijały się od ścian, przerywając trwającą między nimi ciszę, która wcale ich nie krępowała. Ostatni potomek klanu, jak to miał w swoim zwyczaju, bez pukania wparował do pomieszczenia, za kamiennym wyrazem twarzy.
-Jeśli to będzie kolejna kretyńska misja, to ci przywalę. Mam dosyć pomagania przy budowie, czy dostarczania papierów innym wioskom.- warknął stając przed nim oraz ilustrując malujący się przed nim obraz rozpaczy. Nie mógł powstrzymać uśmiechu widząc, Uzumkiego nieradzącego sobie w roli Hokage. Papiery znajdujące się na biurku, już się na nim nie mieściły. A bałagan panujący w gabinecie, przewyższał ten za czasów Tsunade. Jakby tego było mało doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że blondyn w jednej z szuflad, ma zamontowane podwójne dno na sake i kieliszki. Nie raz po misji się z nim napił, widząc jak stres zżera chłopaka. W końcu nie jest bez serca.
-Sakurka, czy możesz w końcu okiełznać Sasuke? Nadal nie zna zasad dobrego wychowania- odpowiedział, po czym zaszczycił ich wzrokiem, odrywając się od pracy, a swoimi słowami wywołał cichy chichot u Sakury, która machnęła ręką, wspominając coś,o tym że nadal nad nim pracuje.
-Nie zapominaj o tym, że jeszcze parę lat temu byłeś chodzącym przykładem braku dobrych manier młotku. Żyłeś jak świnia, pijąc przeterminowane mleko- zauważył, a w jego głowie automatycznie pojawiły się obrazy chłopaka biegającego w tę i s powrotem w poszukiwaniu wolnej łazienki lub papieru toaletowego.
-Nie wiem o czym mówisz!- zawołał, wskazują na niego palcem i uśmiechając się niezdarnie. Chciałby, żeby tamte chwile zniknęły. W końcu miał być teraz wzorem dla dzieciaków, miały być o nim pisane książki. "Naruto Uzumaki - droga bohatera do chwały". Na samą tą myśl zaśmiał się głupkowato i podrapał się po policzku.
- Do rzeczy głupku, nie mam całego dnia. Misja.- warknął Uchiha, przypominając tym samym przyjacielowi o celu ich wizyty tutaj.
-Ah tak.- westchnął, a jego twarz wyraźnie spoważniała.- Już od paru tygodni z różnych wiosek, przychodzą do mnie listy o masowych morderstwach, bohaterów wojennych lub osób, które brały w niej czynny udział. Nie wiem kto to robi, ani po co, ale mam przeczucie, że niedługo przyjdzie kolej na nas. Nie możemy pozwolić na dalsze straty w ludziach.- mówił, obserwując tym samym swoich przyjaciół ze starej drużyny, na których twarzach malowało się całkowite skupienie. Wiedział, że misja tej dwójki, nie może się nie udać.
-Czy mamy jakieś poszlaki, na temat tego kto pociąga za sznurki?- pociągnęła dalej Sakura, szukając jakich kol wiek wskazówek.
-Nic a nic. Nigdy nie spotkaliśmy takiego stylu walki. Kimkolwiek jest ten ninja, nie zostawia po sobie żadnych śladów. Popytałem trochę i żaden z Kage, nie zauważył by czarne charaktery z ich wiosek, knuły coś strasznego.
-Kiedy wyruszamy?- powiedział szybko Uchiha, nie mogąc się doczekać tej misji.
-Zaraz po naszej rozmowie. Wracacie do domu, pakujecie się i wyruszacie w miejsce poprzedniego ataku. Tutaj macie szczegóły misji.- wyjaśnił, wręczając Haruno, zielony zwój.
-To wszystko?
-Wydaje mi się że tak, widzę, że aż się palisz do tej roboty.- zauważył blondyn, pokazując rząd swoich białych zębów.
-To oczywiste.- powiedział szybko po czym pociągnął Sakurę za rękę, wyciągając ją tym samym z gabinetu.
-Ej, Sakurka! Zaczekaj!- wrzasnął Hokage, biegnąc szybko do drzwi i wychylając się zza nich.- Hinata, zaprasza was na kolację, we wtorek! Przynieś te swoje ciasteczka orzechowe! Nie zapomnij o nich.- wrzeszczał coraz głośniej za przyjaciółmi, wywołując tym samym śmiech różowowłosej. Było jej miło, jednak chłopak najwyraźniej zapomniał, że ciasteczka były kupione, a ona nie umie piec. A jej umiejętności kucharskie, ograniczały się do podstawowych potraw. W momencie w którym opuścili budynek, żywo dyskytuwali na temat ich misji. Dawno na żadnej nie byli, w końcu wszyscy skupili się na odbudowie, a poważniejsze misje, spadły na dalszy plan lub były wykonywane przez ANBU, do którego z resztą miał zamiar dostać się Uchiha. Gdy przekroczyli próg domu, Haruno skierowała się do kuchni przy zrobić proste przekąski na drogę oraz zapoznać się ze zwojem zawierającym, dalsze szczegóły ich misji, natomiast pan domu skierował się do pomieszczenia, w którym była trzymana wszelka broń oraz zwoje. Najpotrzebniejsze rzeczy zapieczętował, a małe karteczki z pieczęciami, przykleił do swoich przedramion. Kątem oka zauważył, różowowłosą opierającą się o drzwi, trzymającą w dłoniach mały plecak. Ten czym prędzej podszedł do niej i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
-Gotowa?- mruknął jej prosto w usta.
-Gotowa.-odpowiedziała z uśmiechem wtulając się w niego, po czym chwytając się dłonie wyszli z pokojem, z zamiarem wyruszenia na ich wspólną misję. Żegnając się z mijającymi znajomymi, zanim się zorientowali stali przed bramą Konohy.
-Ostatni atak był w połowie drogi do Wioski Mgły. Może jak się pośpieszymy, to natkniemy się na coś podejrzanego.- wyjaśniła, po czym bez poinformowania swojego partnera, zaczęła biec za siebie. Sasuke uśmiechnął się nieznacznie i podążył za nią. Droga mijała im w przyjemnej atmosferze. Automatycznie przypomniała mu się ich pierwsza misja, po jego powrocie do wioski. Mimo, że była banalna, nie obyła się bez niepotrzebnych komplikacji. Ich głównym problemem była praca zespołowa i porozumiewanie się. Kto by pomyślał, że rozwiązaniem problemu będzie miłość. Na myśl o tym, w biegu szturchnął Sakurę ręką, czego skutkiem był fakt, że o mały włos nie wpadła w zarośla, za to Uchiha nie mógł powstrzymać wrednego uśmiechu. Haruno dla pewności, że wcześniejsza sytuacja się nie powtórzy, skoczyła na gałęzie drzew, przyśpieszając tym samym tępo. W jednym momencie, padł pomysł wyścigu. Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że jej chłopak jest zdecydowanie szybszy niż ona i jedyne co zrobi to zmarnuje swoją energię, jednak mimo to podjęła rzucone wyzwanie. Nie miała zamiaru się poddać. W jednym momencie wyprzedził, swoją przeciwniczkę, która oburzona nadymała policzki. Nagle kątem oka zauważył cień na jednej z gałęzi. Minął ich z ogromną szybkością. Jednym stanowczym zatrzymał się a  ruchem dłoni, nakazał pościg, za potencjalnym wrogiem. Oboje przyśpieszyli, by mieć choć cień szansy dogonić nieznajomego. Nagle przed ich oczami pojawiły się długie białe włosy, a ciszę przerwał dźwięk zetknięcia się dwóch broni. Uchiha w ostatniej chwili dobył swojego miecza by zablokować atak. Jego wzrok napotkał, przerażoną twarz dziewczyny, która w jednym momencie opuściła gardę. Doskonale widział jak nogi się pod nią uginają, pod wpływem silnych emocji. Chwyciła go za ramiona, by nie upaść ze zmęczenia a na jej twarzy pojawiła się głęboka rozpacz.
-Błagam pomóżcie mi...wszyscy nie żyją..Było ich tak wiele...Nie mogłam nic zrobić...- mówiła zagubiona, tępo wpatrując się raz w twarz chłopaka raz w twarz jego towarzyszki.
-Sasuke, myślisz, że to oni...?- rozpoczęła niepewnie różowowłosa, zwracając na siebie uwagę nieznajomej, która nie rozumiała znaczenia jej słów.
-Nie zaszkodzi sprawdzić.
-Nic ci nie jest? Jestem medykiem.- mówiła, uśmiechając się delikatnie, w stronę dziewczyny, mając na celu równocześnie podniesienie jej na duchu w tej trudnej sytuacji, jakiej się znalazła.- Jak ci na imię?- białowłosa słysząc słowa skierowane do swojej osoby, niezdarnie splątała dłonie i odwróciła wzrok, na jedno z drzew. Widać było, że obecne wydarzenia ją przerastały.
-Wyszłam z tego prawie bez szwanku, postanowiliśmy rozbić obóz, a ja udałam się po wodę z przepływającej rzeczki...To wtedy..oni to zrobili.- mówiła w dalszym ciągu unikając kontaktu wzrokowego, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że Sasuke i Sakura uważnie wsłuchują się w jej słowa.- Nazywam się Hikari.
-Cały czas mówisz oni. Oni czyli kto i jak przebiegł ten cały atak.- zauważył Uchiha, nie ukrywając zwątpienia w wydarzenia przedstawione przez napotkaną dziewczynę.
-Sasuke!- syknęła wściekle różowowłosa.- Przestań ją tak zadręczać! Nie widzisz w jakim ona jest stanie?!- ciągnęła dalej, po czym objęła ją ramieniem w geście pocieszenia.- Nie słuchaj go..Czy możesz nas tam zaprowadzić?- zapytała tym razem zwracając się do Hikari, na której twarzy pojawił się szpecący grymas. Nie miała najmniejszej ochoty tam wracać, jednak ninja których spotkała wydawali się być silni. Może z nimi będzie miała jakieś szanse, na odkupienie godności swoich martwych towarzyszy. Na samą tą myśl na jej porcelanowej twarzy, pojawił się cień uśmiechu. Jej ciało ogarnęła ogromna motywacja i żądza działania. Przeniosła pewny siebie wzrok na dziewczynę o różowych włosach, która z kolei widząc zmianę w zachowaniu Hikari, ucieszyła się.
-Za mną.- zawołała prędko i zaczęła przeskakiwać kolejne konary drzew. W mgnieniu oka, w narzuconym przez siebie tempie znaleźli się na miejscu tragedii. Zieleń trawy i wszelkich krzewu, zastąpiła intensywna czerwień, a po rozbitym obozowisku pozostały tylko skrawki materiałów. Wyglądało to tak, jakby zaatakowała ich dzika bestia. Kunoihi niepewnie zaskoczyła i podeszła bliżej ciał. Widząc ich powykrzywiane w agonii twarzy, jej ciało zaczęło drżeć. Za sobą słyszała jak Sakura coś mówi, jednak znaczenie jej słów nie dotarło do niej. Chłonęła znajdujący się przed nią obraz, do momentu w którym nie poczuła na swoim ramieniu czyjejś dłoni, a przy szyi chłodnej stali, katany. Z zaskoczenia rozszerzyła oczy, oraz przechyliła głowę, by widzieć twarz swojego oprawcy. Zobaczyła tylko parę, chłodnych czarnych oczu.
-Co ty..- pisnęła przerażona
-Cały czas w tej szopce zastanawia mnie jedna rzecz.- przerwał jej, równocześnie rozglądając się po otoczeniu.- Czemu nie masz na sobie ochraniacza ze znakiem wioski, żadnych śladów walki czy nawet oznak, że spotkałaś wroga.- dodał jedynie coraz bardziej przyciskając broń do jej ciała. Sakura nieśmiało do nich podeszła, nadal nie będąc przekonana do planu młodego Uchihy, jednak kiedy zobaczyła twarz białowłosej, oniemiała z zaskoczenia i wręcz od niej odskoczyła. Na twarzy młodej dziewczyny, malował się szeroki, psychodeliczny uśmiech, natomiast oczy były nienaturalnie rozszerzone, zupełnie tak jakby czekała na ten ruch ze strony ostatniego potomka klanu. Zanim zielonooka zdążyła sensownie zareagować Hikari uderzyła łokciem w brzuch chłopaka, uwalniając się tym samym z uścisku i utrzymując bezpieczną odległość. Odetchnęła głęboko, uśmiech nie schodził jej z twarzy, a w powietrzu unosiła się napięta atmosfera.
- Mogłoby się wydawać, że masz tylko ładą buźkę Uchiha, ale idiotą też nie jesteś.-skomentowała, opierając ręce na biodrach, a jej słowa wywołały szok.
-Czego chcesz.- burknął ciemnowłosy.
-Zastanówmy się.- mówiła, po czym podniosła dłoń do góry.- Chciałabym coś zjeść, nie jadłam nic od wczorajszego wieczoru, w dodatku zawsze chciałam mieć szczeniaka a nie mogłam i co jeszcze...A tak twojej głowy.- wyliczała z każdym punktem dodając jeden palec, uważnie obserwując miny swoich przyszłych przeciwników, którzy byli co najmniej zbici z tropu.
-Nawet nie wiesz jak bardzo musiałam sobie ręce pobrudzić, żeby wywabić cię z tej zapyziałej wiochy- warknęła, wywołując u Haruno odruch wymiotny, nie była w stanie uwierzyć, że przerażona dziewczyna z przed chwili, była w stanie dopuścić się tak wielu przerażających morderstw. Miała wrażenie, że ktoś sobie z niej żartuje. Nagle do jej uszu dotarł dźwięk, wyciąganej broni.
-Już dawno nie walczyłem, więc pozbawienie cię życia, będzie ciekawą odskocznią.- powiedział wymierzając w nią swoją katanę, jednak mimo zdemaskowania dziewczyny, jego ciało nie opuszczało złe przeczucie.


W końcu! Pierwszy rozdział już za nami. Nie sprawdzałam, aż tak bardzo czy wszystko jest poprawnie, word pokazał, że wyszło mi w sumie 6 stron, więc najnormalniej w świecie nie chciało mi się tego tak dokładnie sprawdzać, mimo wszystko mam nadzieje, że wam się spodoba.